Koalicja Lanckorońska na rzecz Zrównoważonego Transportu

Po latach dyskusji i niemożności oraz po półtora roku od podjęcia decyzji przez prezydenta miasta ruszyła w Warszawie Szybka Kolej Miejska. Niestety efekt wydania 55 mln zł jest na razie mizerny i wszystko wskazuje na to, że taki pozostanie.

Idea była słuszna: wykorzystanie systemu linii kolejowych przecinających centrum Warszawy, do przewozów wewnątrz miasta zamiast budowy kilkaset metrów obok drugiej linii metra. Tylko, że wszystko zrobiono nie tak jak należy.

Tabor efektowny ale nieefektywny

Najpierw podjęto decyzję o zamówieniu efektownego taboru w ZNTK Nowy Sącz (obecnie Newag). Za 6 szt. składów typu "Halny" (14WE) miasto zapłaciło 55 mln zł, czyli 9 mln za sztukę. Niestety pod ładną i nowoczesną obudową tych pojazdów kryje się podwozie starych EN-57, czyli dobrze znanych podmiejskich zestawów elektrycznych, konstrukcyjnie rodem z lat pięćdziesiątych. Ich największą wadą jest bardzo słabe przyspieszenie, co w przewozach aglomeracyjnych przy dużej liczbie przystanków znacznie wydłuża czas jazdy. Miasto powinno albo zakupić zupełnie nowe pojazdy, których cena wyniosłaby 15-18 mln zł (pięcioczłonowy pojazd dla WKD kosztował 12 mln zł, mniejsze składy elektryczne dla Małopolski i Świętokrzyskiego kosztowały po 6,5 mln zł - wszystkie produkcji firmy PESA z Bydgoszczy), albo pozyskać większą liczbę używanych składów EN-57 i zamówić standardową modernizację, jaką te same ZNTK z Nowego Sącza wykonują za... 1,5 mln zł.

Niewłaściwa linia

Następnie wybrano niewłaściwą linię kolejową. Na trasie z Falenicy pociąg nie jest konkurencyjny do autobusu miejskiego. Pociąg dojeżdża do centrum w czasie 41 minut. Autobusem 521 dojedziemy w czasie szczytu w 54 minuty, ale poza szczytem już w 37 minut. Częstotliwość autobusu wnosi od 18 do 8 minut w szczycie, podczas gdy SKM miał jeździć co 20 minut. Zupełnie inaczej te relacje wyglądałyby, gdyby SKM puszczono w kierunku Wesołej i Suejówka. Z Rembertowa pociąg jedzie 22 minuty, a autobus 514 od 26 do 33 minut, w dodatku z częstotliwością od 15 do 30 minut. Przy wyborze krótszej trasy SKM do Sulejówka można było przy 6 pojazdach uzyskać częstotliwość 15 minut i jeszcze wydłużyć trasę poza Warszawę Zachodnią aż do Włoch, gdzie znowu pociąg byłby bardzo atrakcyjny (czas przejazdu 16 minut zamiast 29-43 minut). Niestety wszystko wskazuje na to, że albo pociągi SKM będą jeździły puste, albo władze miasta zlikwidują konkurencyjny autobus 521 lub zmniejszą jego częstotliwość, co będzie po prostu oznaczało, że inwestycja pod nazwą SKM spowoduje pogorszenie komunikacji w mieście.

Po dojściu do powyższych konkluzji Centrum Zrównoważonego Transportu postanowiło ostrzec władze miasta o możliwym fiasku projektu. W październiku i listopadzie 2004 roku CZT wystosowało pisma do prezydenta Warszawy oraz wiceprezydenta Sławomira Skrzypka, z prośbą o spotkanie. Do spotkania doszło ostatecznie w marcu 2005 roku, z tym, że nie przybył na nie wiceprezydent, wzięli za to udział prezes Jerzy Obrębski i pełnomocnik zarządu Jacek Poniewierski. W trakcie spotkania obaj panowie dowiedzieli się od przedstawicieli CZT, że do końca kwietnia mają termin w Polskich Liniach Kolejowych na złożenie zamówień na pociągi do rozkładu wchodzącego w życie od grudnia.

Zbyt późne zamówienie

Niestety zamówienia zostały ostatecznie złożone - i to jest trzecia porażka SKM - dopiero... na dwa tygodnie przed rozpoczęciem kursowania pociągów. Efekt jest taki, że kursujące obecnie dwa składy jeżdżą bardzo rzadko i dopiero po ósmej - czyli nie można nimi dojechać do pracy. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że tak będzie także w nowym rozkładzie, gdyż przepustowość od dawna nie remontowanej linii jest mała, a pierwszeństwo mają przewoźnicy, którzy złożyli zamówienia w terminie. A przecież pociągi SKM, przy takiej liczbie pojazdów jaką zakupiono, mogły jeździć w stałym cyklu co 20 minut od świtu do nocy. Efekt dużej inwestycji taborowej został więc istotnie zmniejszony przez zaniedbanie zarządu. Ciekawe jakie wynagrodzenia i jakie premie pobierają jego członkowie?

Brak informacji dla podróżnych

Po czwarte: informacja dla podróżnych. Przez pierwsze dwa tygodnie kursowania pociągów nie było jakiejkolwiek informacji na przystankach - ani rozkładów, ani zapowiedzi. Obecnie na peronach można czasem znaleźć małe karteczki w przypadkowych miejscach w języku zrozumiałym chyba tylko dla kolejarzy. A przecież projekt przygotowywano od wielu miesięcy i był czas na zaprojektowanie systemu informacji dla pasażerów i dokonanie odpowiednich uzgodnień ze wszystkimi podmiotami kolejowymi. Ponadto pełnomocnik zarządu SKM Jacek Poniewierski jest prezesem Stowarzyszenia Sympatyków Komunikacji Szynowej, reklamującego swoje usługi w dziedzinie promocji transportu publicznego, a zwłaszcza kolejowego. Czyżby więc szewc bez butów chodził?