Koalicja Lanckorońska na rzecz Zrównoważonego Transportu

Drugiego września w "Południu" ukazał się felieton "niezależny", w którym niejaki Marek Szymański wyśmiewa przeciwników autostrady przez Ursynów, a przy okazji wtrąca dwa zwięzłe akapity, w których rzekomo uzasadnia poprowadzenie autostrady przez osiedla mieszkaniowe. Z większością artykułu nie mam co się sprzeczać, bo kto kogo uważa za wieśniaka (w obraźliwym znaczeniu tego słowa) to jego prywatna sprawa, jednak dość prymitywnej argumentacji za autostradą nie mogłem pozostawić bez odpowiedzi (czy raczej sprostowań).

Pierwszym argumentem Szymańskiego jest stwierdzenie, że nieprawdą jest brak autostrad poprowadzanych przez jakiekolwiek europejskie stolice, gdyż w czterech (a raczej trzech i pół, o czym poniżej) na prawie czterdzieści autostrady przebiegają przez miasto. I kto tu mówi o krzyczącej mniejszości?

Te cztery stolice to Belgrad, Wiedeń, Praga i Berlin. W tym ostatnim wypadku światowiec pisze: "autostradą jeździłem w pobliże Wschodniego". A dlaczego nie można wjechać autostradą _do_ Berlina Wschodniego? Gdyż Niemcy zmądrzeli od kiedy wybudowano wspomniany kawałek autostrady i nie zgadzają się na ciągnięcie autobahnu dalej przez miasto. Ponadto Berlin ma obwodnicę, czym Warszawa nie może i, jeżeli autostrada pójdzie przez Ursynów, długo nie będzie mogła się pochwalić. Dzięki obwodnicy ruch tranzytowy rzeczywiście może ominąć osiedla mieszkalne. Tymczasem w planach Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad nieśmiale wspomniane są plany planów modernizacji istniejących dróg aby stworzyć możliwość objazdu Warszawy. Ciekaw jestem jaki procent TIRów będzie zjeżdzał z krótszej, sześciojezdniowej "drogi ekspresowej" na wyrównaną dwupasmówkę z wąskim poboczem, tylko po to aby nie hałasować w nocy i nie zatruwać warszawiaków.

W stolicy Austrii z kolei całkowicie zakazany jest ruch samochodów ciężarowych na wszystkich autostradach przebiegających przez miasto, co nieco zmniejsza obciążenie autostrady, jednak obecnie trwają prace nad rozbudową alternatywnych środków transportu (projektowana jest m.in. nowa linia kolejowa), gdyż Austriacy zauważyli już, że większa ilość dróg oznacza większy ruch, a nie mniej korków.

Dziś w Paryżu, jutro w Warszawie.

Innym światowym przykładem może być Paryż, w którym zbiega się dziewięć autostrad (oczywiście wszystkie prowadzą do obwodnicy, którą ruch tranzytowy może miasto ominąć). Wydawałoby się, że tutaj, już _nie ma szans_ na korki. A jednak: władze miasta musiały zabronić połowie samochodów wjazdu do miasta (w dni parzyste wjeżdzać mogą te z parzystymi numerami rejestracyjnymi i na odwrót), a korki i tak są. Z czego największe... na autostradach. Co prawda, te ostatnie pojawiają się głównie w czasie wakacji, ale twierdzenie, że autostrada wyleczy problem weekendowych dojazdów świadczy jedynie o nieznajomości tematu.

Tym bardziej, że wystarczy zajrzeć na stronę Ministerstwa Infrastruktury by dowiedzieć się, że "autostrada A2 (...) stanowi oś tranzytową Polski na kierunku Wschód-Zachód. Trasa przebiegu tej drogi pozwala obsłużyć dwa największe ośrodki handlowe i przemysłowe kraju - Warszawę i Łódź, komunikując te miasta zarówno z partnerami w Berlinie, jak i w Mińsku czy Moskwie." Czyli, jak ujmuje to GDDKiA na spotkaniach z Warszawiakami, będzie to w ogromnej większości ruch lokalny.

Drugim argumentem za autostradą jest rzekomy brak problemów związanych z ruchem samochodowym w bardziej ruchliwych dzielnicach, nawet przy obecnych drogach tranzytowych. Nie będę wnikał w reprezentatywność badanej próbki opinii publicznej (chodzi o kilku mieszkańców zapytanych przez dziennikarza "Gazety Stołecznej"), wspomnę jedynie, że przez cztery lata chodziłem do liceum położonego kilkadziesiąt metrów od Wisłostrady i każdy przejeżdzający samochód ciężarowy powodował, że wszystkie ławki drżały. Mogę jeszcze odesłać do "kosztownych badań", na które powołuje się nasz światowiec, a które wskazują, że ilość zanieczyszczeń emitowanych przez samochody w Warszawie już przekroczyła poziom bezpieczny dla zdrowia. A spalinami w tunelu nie zajmą się cudowne duszki. Te trujące gazy też będą musiały wyjść na powierzchnie i zostać wchłonięte przez jakieś organizmy żywe, których w mieście jest dużo, a są nimi głównie ludzie. Z tego samego powodu porównanie autostrady przez Ursynów z tunelem przez Alpy jest nieco nie na miejscu. Po pierwsze, Alpy nie są gęsto zaludnioną aglomeracją. Po drugie, nieco trudniej ominąć tysiąckilometrowe pasmo górskie niż południe Warszawy.

Po trzecie, zapraszam wszystkich światowców na sesję Rady Warszawy w dniu 16 września o dziesiątej w Pałacu Kultury i Nauki na IV piętrze - sala "Warszawska", gdzie dowiemy się, czy rzeczywiście przeciwnicy autostrady to tylko i wyłącznie (cytuję raz jeszcze za naszym światowym autorytetem) "niewyżyte energetycznie staruchy" i "chłopstwo mazowiecko-podlaskie". Jako urodzony w Warszawie dwudziestojednoletni student nie wiem, do której z tych dwóch grup się zaliczyć.